niedziela, 18 września 2011

Sport to zdrowie.

Obudziłam się o godzinie dwunastej, ale ze mnie śpioch... Jak co dzień wyprostowałam włosy, umyłam się, ubrałam i zjadłam śniadanie. Postanowiłam pójść pobiegać. Sport mnie wykończył, o godzinie siedemnastej w ogóle nie czułam nóg i strasznie burczało mi w brzuchu. Nie pozostało mi nic innego, jak iść do domu, jednak nie byłam pewna czy dojdę. Byłoby pięknie gdybym po drodze nie zemdlała... W połowie drogi padłam na ziemię, nie dałam rady iść dalej. Obudziłam się w domu na zegarku była dziewiętnasta. Nie wiedziałam do końca dlaczego znalazłam się w domu skoro do niego nie przyszłam. Chata była pusta, byłam w niej sama... Lodówka była pusta, a w brzuchu coraz głośniej mi burczało. Usiadłam na krzesło i czekałam, czekałam aż ktoś wróci. Nagle usłyszałam szarpanie drzwi. Nareszcie przyszła mama! Widziałam w jej rękach dwie siatki z zakupami. Zostałam poproszona o pójście do swojego pokoju, więc się tam udałam. Położyłam się na łóżko trzymając w dłoniach laptopa. Po chwili młodsza siostra przyniosła mi jedzenie. Szybko zjadłam i odniosłam talerz. Postanowiłam też zapytać się mamy, jak znalazłam się w domu. Podobno jakiś pan mnie znalazł i z mojej komórki zadzwonił do rodziny. Ale mi było wstyd... Ale co się stało, to się nie odstanie. Przypomniał mi się Olek, to on zawsze tak do mnie mówił, więc postanowiłam do niego zadzwonić.
-Tak?
-Cześć Olek co z naszym jutrzejszym spotkaniem?
-Nadal aktualne.
-O której masz czas?
-Jakoś w okolicach piętnastej, pasuje ci?
-Tak przyjdź po mnie.
-Nie ma sprawy, pa.
-Dobranoc.
Po tej rozmowie od razu poszłam po słuchawki i położyłam się spać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz