piątek, 16 września 2011

Współczucie.

Obudziłam się o dziesiątej, uroki pięknej soboty. Poszłam umyć się i włosy. Później wysuszyłam je, wyprostowałam i poszłam się ubrać. Niczym się spostrzegłam zauważyłam na zegarku cyferki jeden i trzy. Nie wierzę, że już trzynasta... Poszłam się dalej szykować, a potem posprzątałam w pokoju. Po godzinie piętnastej dostałam sms'a od Olka, miałam wyjść przed dom. Ucieszyłam się, że już z jego dziadkiem lepiej, ale gdy on przytulił się do mnie, a z jego oczu zaczęły lecieć łzy wiedziałam, że coś jest nie tak jak musi być.
-Wiesz Lenko... w poniedziałek możemy się spotkać.
-Ale przecież miałeś cały tydzień być u dziadka w szpitalu prawda?
-Miałem, ale mój dziadek... umarł, nie żyje.
-Ups... przepraszam naprawdę nie chciałam.
-To nie twoja wina!
-Dobrze, rozumiem, że w niedzielę jest pogrzeb?
-Tak.
-Okej, spotkajmy się w poniedziałek, jeszcze do ciebie zadzwonię, a teraz idziesz do domu czy jak?
-Idę, muszę pozałatwiać różne rzeczy z mamą.
-Dobrze, rozumiem, cześć.
-Do poniedziałku.
Ta wiadomość zupełnie mnie zdołowała, bo wiem, jak on cierpi. Wiem, jak to jest kogoś stracić... Wróciłam do domu i przesiedziałam tam cały dzień. Pod wieczór poszłam spać, słuchając muzyki.

1 komentarz:

  1. Super. < 3 Pisz dalej .!


    Kocham ŁASICOVATĄ! . < 33
    (tu Tisia. :3)

    OdpowiedzUsuń