piątek, 16 września 2011

Biedny dziadek.

Rano obudziłam się, ubrałam i poszłam zjeść pożywne śniadanie. Po czym wyprostowałam włosy, umyłam twarz, zęby i się pomalowałam. O siódmej dwadzieścia poszłam na pole i zaczęłam dwadzieścia minut biegać, a później poszłam na światła gdzie miał czekać Olek. Niestety nie czekał, myślałam, że wystawił mnie do wiatru, więc poszłam do szkoły. Idąc przez hol oczywiście każdy się za mną oglądał. Piękne jest takie życie... Nareszcie mnie doceniają. Na lekcjach siedziałam rozmarzona, mając nadzieję, że chłopak będzie miał dobre wytłumaczenie. O piętnastej poszłam do domu, nadal nie mając śladu życia po Olku. Odrobiłam lekcje i położyłam się na łóżko, a że byłam bardzo padnięta od razu zasnęłam. Po godzinie dziewiętnastej obudziła mnie wchodząca do pokoju mama, która powiedziała:
-Lenko, domofon do ciebie.
Od razu zerwałam się z łóżka i poszłam zobaczyć kto zakłóca mój spokój. Usłyszałam głos Olka i słysząc, że ma mi coś do wyjaśnienia, ubrałam się i zeszłam na dół. Przytuliłam go na przywitanie i zapytałam co się stało. Jednak jego odpowiedź mnie dobiła:
-Przepraszam, że rano nie przyszedłem, ale pojechałem do dziadka do szpitala. Niestety jest ciężko chory i lepiej się czuje, gdy ktoś przy nim jest. Nie będzie mnie tydzień w szkole bardzo cię przepraszam, jeśli nie wybaczysz... trudno odejdę.
-Jej, ja nie wiedziałam... Oczywiście, że ci wybaczę, nie jestem świnią i mam uczucia!
-Ja muszę jechać z powrotem przyjechałem tu tylko cię poinformować- powiedział przytulając mnie bardzo czule.
-Dobrze, pa. Pozdrów dziadka!
Wróciłam do domu i położyłam się znowu spać, już z lepszym humorem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz